Bardzo martwi się tym pan Bono, jak i tym, że kraje takie jak Polska i Węgry odrzucają pomysły Angeli Merkel, którą z kolei nasz muzykant wychwala pod niebiosa. Pisanie o oderwaniu od rzeczywistości Irlandczyka nie ma sensu, bo jest to oczywistość, której jednak nie ma się co dziwić. Niejeden z nas, mając takie możliwości, odseparowałby się od tego całego szaleństwa gdzieś na bajecznej wyspie, czy w dobrze ogrodzonej posiadłości na dziewiczym terenie, gdzieś, gdzie głupota polityków w jak najmniejszym stopniu dotyka te obszary. Bono jednak co jakiś czas postanawia wychylić nos i udać się do....obozu z uchodźcami. Nie zamierza oczywiście pozostać tam dłużej niż parę godzin, za to później uważa, iż ma prawo pouczać w tej niezwykle delikatnej i wrażliwej kwestii rządy państw borykających się z naprawdę dużym problemem, o jakim jego przesączona lewactwem łepetyna nie ma nawet pojęcia. Wszystko to zaś za aprobatą amerykańskiego parlamentu. Dopóki jednak Zachód, w tym akurat konkretnym przypadku Stany Zjednoczone, nie będzie respektował wyborów demokratycznych w krajach niezbyt mających na sercu wytyczne kulturowych marksistów, dopóty Polska powinna z rezerwą podchodzić do takich sojuszy. Bo one w teorii mają nam zapewnić bezpieczeństwo, a w praktyce mogą ściągnąć na nas kłopoty.Nie chodzi by je zrywać, jesteśmy w końcu członkiem NATO, ale by nie spełniać wszystkich zachcianek Wuja Sama i europejskich socjalistów. Oni muszą się w końcu zacząć z nami liczyć. Jeśli zaś nie to, to przynajmniej nie żądać od nas ustępstw w sprawach, co do których powinni choć z czystej przyzwoitości zachować milczenie.