Alex_Disease Alex_Disease
974
BLOG

Wśród pisowców nie ma rusofobów

Alex_Disease Alex_Disease Polityka Obserwuj notkę 98

W Polsce jeśli nie jesteś rusofobem, z automatu zostajesz rusofilem. Jest to element dwuwymiarowo widzianego świata, jakże charakterystyczny dla mieszkańców kraju nad Wisłą. Wydaje mi się jednak, że termin rusofobia należałoby trochę przedefiniować, albo przynajmniej odnieść się do niego z należytą precyzją.

Bo zwolennik PiSu na przykład jest skrajnie antyrosyjski, ale czy można nazwać rusofobem kogoś, kto nie tylko uważa, że Polska powinna wtrącać się w sprawy między Ukrainą i Rosją, strasząc Rosję sankcjami, ale nawet powinna militarnie wspierać Ukraińców w walce z Putinem? Taka postawa nie ma chyba wiele wspólnego ze strachem (fobią). W normalnym przypadku, znając potencjał mocarstwa atomowego i potencjał polskich sił zbrojnych, klasyczny rusofob ze zwykłego strachu siedziałby cicho, a nie leciał z szabelką na czołg.

Oczywiście postawa irracjonalnego zrywu narodowego nie jest czymś nie do pomyślenia w obozie patriotycznym, taką postawę prezentowali powstańcy warszawscy 70 lat temu, chociaż w całkiem innych realiach, więc z durnotą rewolucjonistów pisu bym tego nie porównał. Ale wygodna leminżerja z lewicowymi przyzwyczajeniami, ogranicza się do prześmiewczych memów przedstawiających Putina, albo do akcji jedzenia jabłek w odpowiedzi na rosyjskie embargo dotyczące polskich warzyw i owoców. Przypomina to wojnę ulotkową jaką Hitlerowi wypowiedziała Anglia i Francja w 1939 roku.

Zamiast mieć pretensje do rządzących, że wplątali nas niepotrzebnie w ukraiński majdan, to się teraz urządza akcje z jabłkami. Ja nie wiem czy spora część Polaków pozamieniała się na łby z pewnym zwierzęciem symbolizującym głupotę, czy żyjemy już totalnym matriksie w jakim od dawna żyją Amerykanie. W dodatku ze strony władz Ukrainy nie ma żadnej wdzięczności, bowiem przywrócili embargo na polskie mięso.

W jakim ja kraju żyję? Ci jankescy cwaniacy od kreatywnego księgowania i cyferek wszelakich, przecierają oczy ze zdumienia. Najpierw sfinansowali rewoltę w Kijowie, teraz dochodzą ich słuchy że jacyś durnie z Polski zwani tu hipster prawicą (a nie różniący się prawie niczym od lemingów), chcą militarnie wesprzeć Ukrainę w walce z Rosją, a może i wypowiedzieć Rosji wojnę. No drodzy państwo, to z całą pewnością nie jest rusofobia. Głupota, idiotyzm, pacaństwo jak najbardziej, ale rusofobia? My się ruska nie boimy, najedziemy na ruska sami, choć do takiego kroku nie są nawet gotowi jankescy podżegacze wojenni. Co tam Amerykanie, nas stać, mamy też wspaniałą pisowską partyzantkę, która wraz z ukraińskimi banderowcami będzie gonić moskala.

Na tle takich idiotyzmów, te jabłka faktycznie wyglądają całkiem niewinnie, ale niechęć do Rosji u pisowców ma swoją długą historię, zaś lemingi doznały nagle cudownego olśnienia. Nie będę pryncypialny w ocenie tego stanu rzeczy, sam kiedyś uważałem siebie za przeciwnika Rosji, ale w moim przypadku zmianę zdania (że istnieje gorszy wróg ludzkości) wywołała dość poważna literatura, a nie wrzutki z TVNu i kompletnie stronnicze relacje pseudodzinnikarzy.

Największą jednak tragifarsą jest ten sojusz pisowca z lemingiem, pod wspólnym sztandarem UE i MFW. Wspólny wróg "zachodniego standardu" Putin pokazuje nam dobitnie kto za czym się opowiada. Ja będę przypominał przy okazji kolejnych wymogów Unii. I o ile dla leminga będzie "no problem", o tyle pisowski rewolucjonista będzie się gęsto tłumaczył. No chyba że za gender i walkę z globalnym ociepleniem też odpowiada Putin.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka