No i stało się, prokuratura wojskowa potwierdziła oficjalnie, że zwłoki spoczywające w grobie Anny Walentynowicz nie należą do niej, lecz do kogoś innego. To zła informacja z trzech podstawowych powodów. Po pierwsze, i to przede wszystkim, dramat rodziny, nie tylko pani Walentynowicz, także innych rodzin, gdyż zanosi się na dalsze wykopywanie ciał. Druga sprawa jest właśnie taka, że czekają nas kolejne ekshumacje, zaś po tym co widzieliśmy ostatnio chyba nikt nie ma wątpliwości w jakiej atmosferze będą przebiegały. Po trzecie w końcu, pojawił się następny pretekst by walić w rząd Tuska, który w tej sprawie żadnej, podkreślam absolutnie żadnej winy nie ponosi.
Pomyłka mogła się zdarzyć, zwłaszcza że mieliśmy do czynienia z katastrofą lotniczą i nie wchodząc w szczegóły, każdy może sobie z grubsza wyobrazić, jak ciała ofiar wyglądały. Poza tym, z tego co mi wiadomo, ktoś z rodziny Anny Walentynowicz dokonał identyfikacji zwłok, zatem ciała zamienili Rosjanie, nie Ewa Kopacz która wiedziała dokładnie tyle, co bliscy pani Walentynowicz. Jestem wręcz pewien, że minister Kopacz upewniwszy się, iż doszło do prawidłowych identyfikacji, uznała misję za zakończoną i całkiem słusznie, moim zdaniem w ogóle niepotrzebnie tam leciała. Do tego by dokonać identyfikacji zwłok, niepotrzebny jest aparat państwa.
Dlaczego o tym piszę, bo PiS już twierdzi ustami posła Błaszczaka, że winien jest Tusk. Tak, Tusk jest winien, mógł Tusk sam sprawdzać ciała, otwierać trumny, razem z minister Kopacz i Putinem jeszcze, żeby nikt później nie miał podstaw do oskarżania Rosjan o zaniedbania. Nastąpiła zwyczajna pomyłka, która oczywiście nie powinna mieć miejsca, tak jak dług publiczny, pijany lekarz na służbie czy wojny, ale się po prostu wydarzyła. Jeśli chcecie kogoś koniecznie obwiniać to jedynie Rosjan, choć oni niczego w złej wierze nie zrobili.
