Alex_Disease Alex_Disease
1970
BLOG

Nie było spisku smoleńskiego - dowody

Alex_Disease Alex_Disease Polityka Obserwuj notkę 68

Fizyk Paweł Artymowicz w obszernym artykule poświęconym katastrofie smoleńskiej postanowił w naukowy sposób obalić teorię prof. Biniendy (byłego pracownika NASA) odnośnie tego iż Tupolew nie mógł stracić skrzydła w kontakcie z brzozą i że nie zrobił beczki.

Cały artykuł znajduje się w tym linku. Ja przytoczę kilka bardziej przystępnych fragmentów, które dotarły nawet do takiego laika w temacie fizyki jak ja.

Artykuł podzielony jest na kilka części, które kolejno nazwane zostały:

Zawodowa prezentacja

Wątpliwe metody symulacji

Wątpliwe wnioski zespołu  (Macierewicza przyp. AD)

Złe zrozumienie fizyki

Co poszło źle?

Lament nad społecznością.

W drugiej części Paweł Artymowicz opisał program jaki wykorzystano do sporządzenia symulacji, oraz wytknął zespołowi niską jakość owej prezentacji i zakwestionował czy podano wystarczającą ilość danych.

W "wątpliwych wnioskach zespołu" pisze natomiast o rozbieżności wniosków co do losów brzozy ze stanem faktycznym (m.in ułożenie brzozy po zderzeniu) oraz konkluduje:

"Porów­na­nie symu­la­cji z wyni­kami real­nych testów robio­nych kil­ka­dzie­siąt lat temu przez NASA, w któ­rych praw­dziwe samo­loty roz­pę­dzano na ziemi i zde­rzano z obiek­tami takimi jak slupy tele­fo­niczne (chud­sze i mate­ria­łowo nieco słab­sze na pęka­nie kuzynki mokrej, dorod­nej, pra­wie 40-cm prze­kroju, smo­leń­skiej brzozy) jest osta­tecz­nym gwoź­dziem do trumny śmia­łej hipo­tezy o nie­złom­nym skrzy­dle, autor­stwa zespołu Macie­re­wi­cza. Samo­loty Con­stel­la­tion i DC-7 miały podobną kon­struk­cję skrzy­dła co póź­niej­szy radziecki TU-154.  W kilku testach słupy ude­rzały w skrzy­dło w róż­nych miej­scach skrzy­dła. W przy­pad­kach, kiedy miej­sce to leżało bli­sko kadłuba, cza­sami slupy wgry­zały się w skrzy­dło lecz łamały od ude­rze­nia, skrzy­dło zaś nie roz­pa­dało się. Nie wia­domo, jaki wynik byłby w zde­rze­niu z trud­niej­szą prze­szkoda brzozy smo­leń­skiej. Jed­nak w żadnym z przy­pad­ków które znam, a było ich kilka, przy ude­rze­niu słupa tele­gra­ficz­nego w zewnętrzną część skrzy­dła, skrzy­dło nie zacho­wy­wało cią­gło­ści kon­struk­cji tylko było uda­rowo cięte i zgnia­tane wzdłuż linii prze­łomu, po czym kon­ty­nu­owało swoją podróż na wła­sny rachu­nek, cza­sem bar­dzo krótko, bo pręd­kość nie była znacz­nie mniej­sza niż 270 km/h i bra­ko­wało im siły nośnej. Powtó­rzę — mimo słab­szego słupa i mniej­szej pręd­ko­ści ude­rze­nia niż pod Smo­leń­skiem, słupy cięły zewnętrzne czę­ści skrzy­deł. Wideo tych prób można dziś oglą­dać na youtube."

Jeszcze fragment z części "złe zrozumienie fizyki" gdzie autor wpisu odnosi się wprost do prof. Biniedy, tłumacząc mu jak uczniakowi, że Tupolew jak najbardziej mógł się obrócić do góry kołami przed zderzeniem z ziemią. Paweł Artymowicz rzuca wręcz profesorowi wyzwanie.

"Pro­szę mi uwie­rzyć, ze #101 i tuż przed i tuż po utra­cie koń­cówki skrzy­dła uno­sił się do góry z dodat­nim przy­śpie­sze­niem, dopóki nie obró­cił się na bok. Samo­loty nie pod­le­gają bowiem fizyce Ary­sto­te­lesa i nie maja natu­ral­nej i nie­prze­mo­żo­nej cią­goty, by spa­dać w dół. Aby pomóc im w zwal­cza­niu takiej ewen­tu­al­nej ten­den­cji, inży­nie­ro­wie z tych wszyst­kich firm, które pan wymie­niał na slaj­dach, insta­lują na ich ogo­nach spe­cjalne płasz­czy­zny kon­tro­lne zwane po ang. ele­va­tors (stery wyso­ko­ści). Zasady rzutu pozio­mego nie sto­sują się do samo­lotu z wielu powo­dów. Miesz­kam nie­da­leko, mam czas, mam samo­lot, mogę przy­le­cieć. Pola­tamy chwilkę i sam pan zoba­czy co i jak jest z tymi samo­lo­tami i aerodynamiką."

Oraz ostatni z wyselekcjonowanych przez mnie fragmentów owego ciekawego artykułu (acz zachęcam jednak by przeczytać całość). Część "lament nad społecznością".

"Nie podoba mi się też to, że nauki i inży­nie­ria podzie­liły się na tak małe działki, ze więk­szość ludzi panicz­nie boi się wyjść poza swoją działkę na krok. Albo się boi, albo nie ma wewnętrz­nej potrzeby, albo zwy­czaj­nie nie ma czasu, albo fak­tycz­nie, wykształ­ce­nia. Nie moja działka, mówi. I mamy wąskich spe­cja­li­stów — w naj­lep­szym przy­padku. Nikt wiec nie pro­te­stuje, nikt nie powie: Hola! Jak to Pan sza­nowny „udo­wod­nił ponad wszelka wąt­pli­wość”? To prze­cież nie ma nic wspól­nego z praw­dzi­wym bada­niem nauko­wym. Metoda naukowa dobrze rozu­miana jest kom­plet­nie sprzeczna z takim ogło­sze­niem. (A etyka naukowa z takim postę­po­wa­niem, które nazwał­bym w tym kon­kret­nym przy­padku ser­wi­li­zmem poli­tycz­nym.) Tak, nie podoba mi się wysłu­gi­wa­nie się przez poli­tyka naukowcami."

Tym oto sposobem w rzetelny sposób, bez politycznego bicia piany fizyk Paweł Artymowicz, specjalista od awiacji, wytłumaczył wszystkim zwolennikom teorii spisku smoleńskiego, iż nie potrzeba było pancernej brzozy bo tupolew stracił skrzydło. A ja jedynie mogę dodać od siebie, co zresztą wynika też z tego artykułu, że nie uwierzę w żadne zapewnienia "ponad wszelką wątpliwość" gdyż takie zapewnienia mają wybitnie charakter polityczny. I cała ta "spiskowa" mistyfikacja ma służyć wyłącznie takim celom.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka